Lefter urodził się w 1947 roku w gorącym okresie wojny domowej w Grecji. W 1949 roku jako uchodźca, trafił wraz z rodziną do Polski. Przez pierwsze cztery lata mieszkał w domu dziecka w Policach.
W 1969 roku otrzymał możliwość wyemigrowania do Macedonii. Po przyjeździe do Gostivaru został zatrudniony w technikum jako nauczyciel wychowania fizycznego. Wyjazd do Macedonii był dla niego szansą na karierę szybszą niż w Polsce, gdyż jak sam przyznaje: „Ponieważ nie było kadry, mogłem z wyższą szkołą wychowania fizycznego pracować w technikum. W Polsce nie miałem szansy. Na pewno bym pracował w podstawowej. A tutaj pracowałem w szkole średniej”. Równolegle zaczął pracować jako trener piłki ręcznej w lokalnym klubie. Jego drużynie udało się nawet wejść do pierwszej ligi: „Każdego roku są mistrzostwa w piłce ręcznej. Zawsze mamy 2, 3, 5, 6 miejsce w Macedonii. Miałem takiego dobrego sponsora i weszliśmy do pierwszej ligi. Od razu zaangażowali drugich graczy, nowego trenera – ponieważ musi być profesjonalny. Nie chciałem wyjść ze szkoły, dlatego ja byłem drugim trenerem. A potem skończyły się pieniądze.”
Lefter urodził się w Grecji, w małej wiosce wysoko w górach. Z powodu wojny domowej jako dwuletnie dziecko został wraz z rodziną (mamą, ciotką i dziadkami) umieszczony w obozie dla uchodźców w Albanii. Stamtąd, podróżując okrężną drogą statkiem przez Gibraltar, trafił ostatecznie do Polski.
Na początku cała rodzina wylądowała w Szczecinie. Gdy na wyższych szczeblach władzy podjęto decyzję, że uchodźcy mają zostać na stałe w Polsce, przydzielono im mieszkanie w Zgorzelcu. Podobnie jak inne dzieci, ze względu na złe warunki mieszkaniowe zamieszkał wtedy w domu dziecka w Policach. To właśnie tam nauczył się gry w piłkę ręczną.
Po czterech latach, znów mógł zamieszkać razem ze swoimi najbliższymi w Zgorzelcu. Na miejscu okazało się, że lokalne dzieci nie potrafią grać w piłkę rzeczną. Dalsze wydarzenia ewidentnie wskazują na to, że od najmłodszych lat Lefterowi była pisana kariera trenera, gdyż, jak wspomina: „Nauczyliśmy tam wszystkich grać w piłkę ręczną. Ja byłem bardzo młody. Jak graliśmy raz z Niemcami, to ja byłem jeszcze bardzo młody, byłem w gimnazjum, ale byłem w reprezentacji Zgorzelca”.
W 1969 roku wyemigrował do Macedonii.
Jak sam mówi – musiał wyjechać do Macedonii, bo czuł się Macedończykiem: „Przyjechałem, bo jestem Macedończykiem, dlatego przyjechałem”. Dodatkową motywacją były też lepsze perspektywy finansowe: „Płaca nauczyciela w Polsce była mała, nauczycielki w Polsce mówiły «ooo… ja nigdy samochodu nie będę miała». A tutaj, jak ja przyjechałem, od razu mogłem sobie na raty kupić”.
Równolegle pracował też jako trener piłki ręcznej w lokalnym klubie sportowym. Ponieważ sport ten był jego wielką pasją, starał się dokształcać i korzystać z możliwości, jakie dawała ówczesna Jugosławia – między innymi przez uczestnictwo w seminariach dla trenerów: „Mam dyploma. Bardzo dużo byłem na tych seminarach, najwięksi trenerzy w Jugosławii… Wie pani, Jugosławia była mocna w piłce ręcznej i tam bardzo dużo się nauczyłem. Nie dostawałem za to pieniędzy, ale dużo się nauczyłem. Mam wysoki poziom w piłce ręcznej”. Aby dodatkowo podnieść swoje kwalifikacje, w 1980 roku, zapisał się również na Uniwersytet w Skopju.
Lefetr przyznaje, że na początku miał duże problemy z adaptacją do nowych warunków: „Ja się kształciłem w Polsce, wychowany jak Polak, chociaż nie była to ta sama religia, ale ja… jak Polacy… inaczej wychowany jestem. Inne tam bałkańskie, inne tam obyczaje, wszystko mi przeszkadzało, jakby z księżyca spadł na ziemię. Było bardzo trudno”.
Sytuacji nie ułatwiało to, że po przyjeździe zarówno on, jak i inni Egejczycy wzbudzali zazdrość wśród lokalnej społeczności: „na początku było trochę źle, ponieważ my przyjeżdżamy, dostajemy pracę, mieszkanie i stąd zazdrość. To on może całe życie był, a nie dostanie. (…) I nie nazywają nas Macedończykami, tylko Egejcy. I tak do dzisiejszego dnia…”. Jednak Lefter dzięki pracy w szkole, szybko zintegrował się z lokalnym środowiskiem. Zdobył także uznanie jako trener: „Równolegle w szkole i w klubie pracowałem. I wtedy wybrali mnie, jako najlepszego trenera w Gostivarze”.
Idąc z nim ulicami Gostivaru nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zna go całe miasto – co chwila pozdrawiają go dawni uczniowie czy starzy znajomi.
Lefter wciąż jest zatrudniony jako nauczyciel wychowania fizycznego. Nie pracuje już jednak jako trener: „Chciałem pracować, ale nie ma pieniędzy teraz, ja mogę pracować w szkole piłki ręcznej, od dzieci zbierać po ileś złotych (…). Każdy rodzic zapłaci 500 denarów: «masz tam godzinę i pół, trenuj dziecko». Mnie tam to nie obchodzi. (…) Ja idę na emeryturę w tym roku, proszą mnie, żebym ja tak samo pracował. Ja mówię, że jeżeli wy znajdziecie sponsora, żebym ja selekcję zrobił, kto ma trenować. A inaczej nie. Tak tu pracują. Weźmie 50 dzieci, po 500 denarów i mu się opłaca. A ja nie mogę tak pracować. (…) Chodzi mi o to – jeżeli pracować, to pracować, a nie, jak to mówią, jak w przedszkolu, jako przedszkolanka.. Tylko pieniądze – jego to nie obchodzi. Ja nie mogę tak”.
Do dziś utrzymuje kontakty z kolegami z Polic, którzy zostali w Polsce. Głównie posługuje się w tym celu Skype’em. Ostatnio odwiedził go również jego najlepszy przyjaciel z Polski – Wojtek, który „zgubił swojego najlepszego przyjaciela gdzieś tam na Bałkanach”. Co zabawne, Wojtek nie poinformował swojego kolegi o tym, że planuje go odwiedzić – po prostu przyjechał któregoś pięknego dnia do Gostivaru. Dla Leftera wizyta kolegi była więc dużym zaskoczeniem: „Ja mam lekcje wychowania fizycznego, ktoś dzwoni i mówi, że ktoś na mnie czeka pod gimnazjum, że może potrzebuje człowiek pomocy, a chyba z Polski, bo rejestracja taka. I poprosiłem mojego kolegę z pracy: «weź mnie zastąp, bo muszę jechać do gimnazjum, tam mój przyjaciel» i pojechałem. Patrzę – Wojtek!”.
Kwestia tożsamości ma dla Leftera duże znaczenie. Czuje się Macedończykiem i właśnie to było głównym powodem jego emigracji z Polski do Macedonii.
Przykłada dużą wagę do takich rzeczy, jak toponimy czy pisownia nazwiska. Czuje się przy tym dyskryminowany przez Grecję: „Jeszcze w 1922 roku w Grecji wyszło prawo, że wszystkie toponimy, nazwiska, wszyscy musieliśmy być Grekami. Nie mogło być innej nacji. Nie wiem, dlaczego ja… Mój ojciec walczył przeciwko reżimowi. Ale dlaczego ja? Wszystko, co mieliśmy, nam zabrali i nie mamy prawa do tego, nigdzie na świecie tego nie ma. Mieliśmy domek, pola. Nie mamy do tego żadnego prawa. Ja na przykład mam greckie nazwisko, ale ja wiedziałem, jak się nazywam. Ja byłem Miovski, nie mogę być Mihajlidis. A w Polsce musiałem nosić greckie nazwisko, ponieważ jak przyjechaliśmy z Grecji, to nas zarejestrowali pod greckim nazwiskiem. Później ja nie nosiłem tego imiona. Później, tam na policji, bylim rejestrowani. I musiałem posługiwać się greckim. A potem, jak przyjechałem, to zmieniłem sobie na macedońskie. Lubiłem tę grecką muzykę, ale takie w stosunku do nas mają. (…) Żeby wrócić do Grecji, muszę przyznać, że jestem Grekiem i mieć greckie nazwisko. Nie mogę Miovski. (…) Teraz nie mamy żadnych problemów [żeby przyjechać]. Tylko te toponimy greckie. Ja nie chcę, żeby moje miasto, żeby moja wioska była grecka.”