Artur urodził się w Jeleniej Górze. Jego mama była Polką a tata jednym z dzieci, które w końcu lat 40-ych dotarły do Polski z Macedonii Egejskiej. Kiedy Artur miał 7 lat rodzina postanowiła przeprowadzić się do Macedonii, do Strugi. Początkowo zdarzało się, ze z rodziną jechali do Polski, jednak od 1992 roku nie odwiedzał rodzinnego kraju. W międzyczasie był w Anglii zarobkowo. Tam przyjaźnił się głównie z Polakami. Po powrocie założył rodzinę, ma dwójkę dzieci. Niestety, nie udało się, by razem pojechali do Polski. Ukończył geodezję, jednak nigdy nie pracował w zawodzie. Od kilku lat prowadzi sklep ze sprzętem komputerowym i zajmuje się renowacją komputerów. Często gdy na ulicach Strugi czy Ohrydu słyszy turystów mówiących po polsku, zagaduje ich by chociaż przez chwilę mieć kontakt z Polską.
Tata Artura trafił do Polski z Macedonii Egejskiej jako dziecko. W Jeleniej Górze poznał kobietę swojego życia. Tam mieszkali przez kilka lat, tam urodził im się syn. Postanowili nazwać go Artur, by nie wybierać imienia typowego ani dla polskiej ani dla macedońskiej tradycji. Oboje rodzice pracowali, Artur wiódł życie zwykłego polskiego dziecka. Chodził do przedszkola, oglądał „Bolka i Lolka”, „Reksia”. Do dziś pamięta huśtawki, które stały przy domu. Jego tata tak bardzo zżył się z Polską, że właściwie nie próbował zaszczepiać w synu macedońskości. W domu nie mówiono po macedońsku, nie gotowano południowych potraw. Jedynie święta obchodzono już wtedy dwukrotnie – katolickie i prawosławne, mimo iż rodzice brali ślub a Artur został ochrzczony w kościele katolickim
Cały czas ojciec Artura, mimo że czuł się w Polsce jak w domu, tęsknił za swoim krajem. Kiedy pojawiła się możliwość wyjazdu do pracy do ówczesnej Jugosłowańskiej Republiki Macedonii, rodzina wyjechała. Artur miał wtedy 7 lat i zaczynał już pisać po polsku. Do Macedonii zabrał ze sobą „zabawki, którymi się tam bawiłem. Zostały mi i mam jeszcze książki różne. Pamiętam, jak to się nazywa…? Żołnierze miałem, to teraz moje dzieci się tym bawią. Samochodziki też”.
Trafił prosto do macedońskiej zerówki, mimo że praktycznie nie znał języka. Szybko jednak, w kontakcie z rówieśnikami, się nauczył. Aby móc rozpocząć naukę, musiał jednak wpierw dostać jugosłowiańskie obywatelstwo (co oznaczało zrzeczenie się polskiego).
Artur pamięta, że nie tylko dla niego ten początkowy okres był ciężki. Jego mama nie znała języka, nie mogła znaleźć pracy (ze względu na brak obywatelstwa). Ponieważ ojciec pochodził z Macedonii Egejskiej i w Strudze nie miał rodziny ani znajomych, byli właściwie sami. Dodatkowo rodzice przyzwyczajeni do innej kultury wywoływali niemały zamęt idąc np. razem do kawiarni, co w tamtych czasach nie było jeszcze przyjęte w małych miastach Macedonii.
Artur w Strudze jest u siebie i równocześnie… nie jest. „Nie może człowiek, który jest urodzony w innym miejscu poczuć się w 100% jako… może trochę, ale ja zawsze miałem tak, że do Polski mnie troszkę więcej ciągnęło. A teraz to się takie układy zrobiły, że…”
Dla znajomych Artur chyba zawsze będzie Polakiem. Wspomina, że jeszcze w czasach kawalerstwa pomagało mu to w kontaktach z płcią przeciwną. Oryginalne imię i nieco inne maniery niż u Macedończyków robiły wrażenie na dziewczynach. Przyznaje, że żona chyba właśnie dlatego zwróciła uwagę właśnie na niego.
Artur wspomina, że kiedyś o Polakach była inna opinia. Polska była krajem biednym w porównaniu do prosperującej Jugosławii. Podejrzewa, że to gównie z tego powodu polska rodzina praktycznie ich nie odwiedzała. Ceni sobie jednak, że w momentach krytycznych (wojny w Jugosławii czy wojna domowa w Macedonii w 2001 roku) kuzyni odzywają się, pytają czy wszystko w porządku. Dlatego jest pewien, że jeśli zdecydowałby się na powrót do Polski, przyjmą go, mimo iż na co dzień ma z nimi rzadki kontakt.
Artur ukończył geodezję, jednak nie mógł dostać pracy w zawodzie. Wspomina, że w tamtych czasach wiele spraw załatwiano „przez rodzinę”, a oni z rodzicami byli w Macedonii praktycznie sami. Od kilku lat zajmuje się naprawami komputerów i sam mówi, ze już chwili obecnej chyba by nie chciał wrócić do zawodu.
Żona Artura jest Macedonką. Kiedy był młodszy myślał o wyborze na kobietę życia Polki, jednak los potoczył się inaczej. By wziąć ślub, musiał się przechrzcić na prawosławie. Do śmierci mamy obchodzili podwójne święta, jednak obecnie ograniczają się jednie do świąt prawosławnych. Żona nauczyła się polskich potraw, czasem robi pierogi czy zupy.
W domu Artura króluje macedoński. Ani żona ani dwójka dzieci nie mówią po polsku, mimo że obecnie posiadają polskie dokumenty. Jedynie z ojcem Artur rozmawia po polsku. Przyznaje też, że myśli właśnie w tym języku.
Artur mimo praktycznie całego życia spędzonego w Macedonii czuje się Polakiem. Polskość zaszczepiła w nim nie tylko mama – polka, ale również ojciec (mimo że sam jest z pochodzenia Macedończykiem Egejskim). „To zostało we mnie i ciężko, żeby to się zmieniło kiedyś, że mogę kiedyś powiedzieć, że 100% jestem Macedończykiem. Te korzenie co mam to są mieszane. Tato jest Macedończykiem, a więcej wygląda na Polaka, maniery, tradycje, różne te sprawy. Widziałaś jak się obchodzi, nie wygląda na kogoś stąd. Znaczy to nie jest takie ważne. Tato nigdy nie powie, że się czuje…., bo i tak od małego żył w Polsce. Żył całe życie w Polsce, teraz żyje tutaj, ale maniery mu zostały jednak polskie. „
Twierdzi, że dzięki swojemu pochodzeniu, innym manierom niż rówieśnicy, poznał swoją obecną żonę. Chciałby, by dzieci czuły się Polakami, jednak pozwoli im wybrać.